1 Strzebielinek – dziennik

12 grudnia 1981 r. – 06 stycznia 1982 r.

STRZEBIELINEK (obóz internowanych)

Strzebielinek lista internowanych Andrzej Piesiak

Strzebielinek - plan obozu Andrzej Piesiak

Plan obozu w Strzebielinku
rysunek Andrzej Piesiak

26 grudnia 1981 r. (sobota) 14 dzień

2-gi dzień Świąt Bożego Narodzenia

Rano nie zapalono światła, gdyż wykręciliśmy wczoraj żarówki. Nie wstaliśmy o godz. 800 i pierwszy raz nie odśpiewaliśmy porannej pieśni. Na śniadanie krupnik – jedzą tylko trzy osoby.

Wolimy kanapki z żółtym serem (z paczki) i z dżemem. Przed południem wyprowadzono nas na spacer. Teraz już zupełnie nas nie pilnują. Rozmawiamy przez okna z innymi celami i spacerujemy wspólnie z ludźmi z innych cel.

Rozmawialiśmy z Andrzejem Gwiazdą. Dla mnie jest on nadal niepoprawnym optymistą. Teraz zastanawiają się nad aktami oskarżenia dla WRON-y i dla tych wszystkich, którzy doprowadzili do stanu wojennego. Twierdzi, że WRON-a ma minimum 10 lat więzienia. Sądzę, że tu w obozie mamy bardziej konkretne sprawy do załatwienia. Prezydium KK powinno organizować życie obozu. Pełne listy internowanych, z kompletem danych powinny być już dawno gotowe. Ludzi ogarnął lekki marazm i do tego nie możemy dopuścić.

Zaproponowałem aby złożyć do „wspólnej kuchni” wszystko to, co z paczek nadaje się do jedzenia (dżem, margaryna, ser). Będzie można racjonalniej tym gospodarować.

Odwiedza nas lekarz. Sprawdza warunki sanitarne i stan zdrowia internowanych. Musimy przyznać, że opiekę lekarską mamy bardzo dobrą. Największe kłopoty mamy z wodą. Ciągłe braki wody utrudniają utrzymanie higieny osobistej i czystości w celi.

Dostajemy dużo witamin (C i multiwitamina). W każdym momencie można udać się do lekarza.

Ok. godz. 1300 Msza św. w kaplicy. Odprawia kapelan, którego już znamy. Pełna kaplica. Śpiewamy kolędy. W kazaniu ksiądz nawiązuje do św. Szczepana, do męczennictwa patrona i do męczennictwa polskiego narodu. Ksiądz kapelan zapewniał nas o opiece kościoła nad naszymi rodzinami. Przystępujemy do komunii św. Poza tym ksiądz powiedział, że biskup Kaczmarek stara się o zezwolenia na odwiedziny w obozie internowanych. Być może spotkamy się z nim przed Nowym Rokiem. Na zakończenie mszy – odśpiewujemy „wielkim głosem” „Boże coś Polskę”.

Po mszy długo nie możemy dostać się do celi. Zaginął gdzieś strażnik z kluczem – potem okazuje się że grali w pokera. Z dnia na dzień widać coraz większą niechęć strażników do sytuacji, w której też znaleźli się wbrew swojej woli.

Obiad gulasz z ziemniakami i grochówka.

Ciągle brak wody – z ubikacji smród rozchodzi się po całym pokoju. Musimy otwierać okna, ludzie się przeziębiają i tak w kółko.

Życie staje się coraz bardziej monotonne. Tu już dwa tygodnie za kratkami i nikt dokładnie nie wie, ile to potrwa. Zdajemy sobie sprawę, że w tych okolicznościach jesteśmy po prostu zakładnikami. Jeżeli sytuacja w kraju zacznie zagrażać bezpośrednio generałowi – może to spowoduje zagrożenie internowanych. Jeżeli nasze życie jest potrzebne Polsce to sądzę, że większość z nas jest zdecydowana je oddać, tylko nie chcemy umierać niepotrzebnie. Wiemy że wiele jeszcze możemy dla kraju zrobić.

Kolacja – zupa pomidorowa z ryżem. Brak wody i sterta brudnych talerzy. Jedzą tylko niektórzy. Kilku kolegów idzie na DTV (dziennik telewizyjny). Reszta – karty, książki.

O godz. 2100 jak zwykle „wszystkie nasze dzienne…”.

Upływa 14-ty dzień niewoli.

Jaka będzie przyszłość?

27 grudnia 1981 r. (niedziela) 15 dzień

Minęły dwa tygodnie więzienia. 2 tygodnie temu w niedzielę w nocy o godz. 215 oddziały ZOMO otaczały hotel Grand w Sopocie. Od tego momentu rozpoczął się w moim życiu chyba najdziwniejszy okres a dla Polski – najtrudniejszy.

Ile jeszcze miesięcy…

Mimo, że pozornie wszyscy z nas zachowują się normalnie, to tym bardziej potęguje nienormalność sytuacji. Każdy jest zmęczony i tylko pewna dyscyplina wewnętrzna i wzajemne kontakty pozwalają nam utrzymać się w formie psychicznej. Najbardziej denerwujący jest ten kompletny brak informacji od naszych bliskich i to odsunięcie od zewnętrznego świata. Daje się nam we znaki monotonia życie codziennego i te kraty…

Dziś wstaliśmy przed 800; odśpiewaliśmy „Kiedy ranne wstają zorze”. Później przynieśli zupę na śniadanie, chyba rosół, ale mało kto jadł. Po śniadaniu (herbata, chleb z margaryną i dżem), położyliśmy się spać. Zbudził nas strażnik ok. godz. 1115. Wyszliśmy na spacer.

Na spacerze było tylko 7 osób. Spotkaliśmy się z ludźmi z celi 30. Uzyskaliśmy informację, że aresztowano ok. 200-tu księży, ale na interwencję wysłannika papieża – zwolniono ich. Poza tym cięgle powtarza się informacja, że w Gdańsku podczas 3-dniowych walk ulicznych zginęło kilka lub kilkanaście osób.

Podczas spaceru rozmawialiśmy z jednym z milicjantów, który wyraźnie stwierdził, że ma tego wszystkiego dość. Pilnują nas (przynajmniej niektórzy) dlatego, że muszą, że otrzymali rozkaz. W drodze powrotnej do celi powiedział nam również, że milicjant który wydał rozkaz rozpędzenia tłumu po pomnikiem w Gdańsku został zdegradowany do stopnia szeregowca i został oddany pod sąd. Poza tym potwierdził informację o zabitych w Gdańsku. Coraz bardziej dziwi nas postępowanie strażników – tak jakby zrozumieli kogo trzymają. Są uprzejmi i dają do zrozumienia, że to co robią, robią z rozkazu. Musimy podchodzić jednak do tego z bardzo dużą rezerwą. To może być próba „rozmiękczenia” nas.

Ok. godz. 1400 – Msza św. Z celi poszło 5 osób. Później obiad – zupa, barszcz czerwony, kwaśny nie nadający się do jedzenia. Na drugie – pseudobigos, czyli kapusta, ziemniaki. Po obiedzie – brydż, lektura.

Teraz jest godz. 1950.

Jasiu [Mystkowski], Czesiek [Kijanka], Heniek [Napieralski] i Mietek [Kukuła] grają w tysiąca.

Krzysiek [Wyszkowski], Witek [Król], Grzesiek [Gauden] i Tadek [Mazowiecki]grają w brydża.

Bogdan [Szybalski], Mirek [Sośnicki], Antek [Matuszkiewicz] i Jurek [Sulimierski] śpią, a ja piszę.

Wieczorem przynieśli nam kolację, zupę – gęsty krupnik. Ja nie brałem, ale koledzy, którzy wzięli, musieli wylać. Krupnik o smaku terpentyny. Jedzenie coraz gorsze, brak wody – wszystko to systematycznie utrudnia nam życie, a właściwie wegetację (piszę wegetację, gdyż dla nas prowadzących bardzo aktywny tryb życia i pracy, ostatnie dwa tygodnie to po prostu biała plama w życiorysie). Na kolację jadłem chleb z margaryną i żółtym serem. Chcieliśmy iść na telewizję, ale okazało się, że kapitan UB-ek nie pozwolił. Wszyscy – i my i klawisze – mają o nim jednakowe zdanie – Gnida!

Zauważyłem, że po tych dwóch tygodniach zamknięcia ludzie są dość mocno spięci. Często wybuchają drobne sprzeczki, ale sądzę, że to jest konieczne. W każdym z nas nagromadziło się tyle żółci, że przynajmniej w ten sposób należy rozładować te napięcia (przy założeniu, że nie będziemy ich rozładowywać na klawiszach).

Ktoś na korytarzu krzyknął w tej chwili: – Apel!

Nas to oczywiście nie rusza. Więźniowie stają w celach na baczność i układają na noc kostki na korytarzu. Godz. 2000 . W radiu koncert orkiestry Zbigniewa Górnego

28 grudnia 1981 r. (poniedziałek) 16 dzień

Śniadanie – jakiś krupnik, którego prawie nikt nie jadł. O godz. 800śpiewaliśmy „Kiedy ranne…”, ale wyszło to strasznie ospale. Przed południem – spacer. Ja zostałem z Tadkiem. jakoś nie chciało mi się iść.

Później mieliśmy iść do kaplicy, ale poszły tylko dwie osoby – Jurek [Sulimierski] i Antek [Matuszkiewicz].

Obiad – gęsty krupnik i niedobry. Drugie danie: ziemniaki, sos i kotlet mielony (bardzo słony). Po obiedzie czytaliśmy trochę. Później graliśmy w brydża.

Tadek [Mazowiecki] miał dzisiaj wizytę. Przyjechał jego brat z Gdańska. Potwierdzają się informacje o trzydniowych walkach ulicznych w Gdańsku (16-18 XII). Jest wielu rannych. Są również zabici.

Prawdopodobnie również w Elblągu były walki uliczne; w rocznicę odsłonięcia pomnika.

Wieczorem znowu dyskutujemy o sytuacji w kraju, o tym co się może zdarzyć. Trudno tutaj, w zamknięciu, cokolwiek przewidzieć. Dni są coraz bardziej monotonne i podobne jeden do drugiego.

Jak długo może to wszystko trwać?

29 grudnia 1981 r. (wtorek) 17 dzień

Ponieważ wczoraj dyskutowaliśmy do 3 w nocy, więc dzisiaj wstałem tylko po to aby zjeść śniadanie – zupę mleczną z płatkami owsianymi i chleb z margaryną. Później wstałem o godz. 1000. Wziąłem się za przepisywanie listy internowanych (kompletujemy listę internowanych z pełnymi danymi). Dziś w naszej celi były wizyty rodzin. Przyjechała żona do Krzysztofa [Wyszkowski], do p. Napieralskiego [Henryk], oraz rodzina do Grzesia [Gauden].

Otrzymujemy informacje, że np. w Radomiu, wojsko (garnizon) zbuntowało się i cały Radom jest zupełnie odcięty i odizolowany od reszty kraju. Są również informacje, że tworzą się Komitety Obrony „Solidarności” w Gdańsku, Warszawie i w innych ośrodkach. Społeczeństwo konsekwentnie stosuje bierny opór. W Gdańsku, Warszawie, we Wrocławiu działa opozycja w podziemiu.

Dziś o godz. 1500 zabrali od nas Witka Króla i Cześka Kijankę. Nie wiadomo gdzie pojechali. Wiadomo natomiast, że z obozu zabrali ok. 20 osób; M.in. Onyszkiewicza, Gwiazdę, Sobieraja, Kuronia, Rulewskiego, Modzelewskiego, Wujca, Tokarczuka, Dymarskiego.

Najgorsze jest to, że kompletnie nie wiemy co się z nimi dzieje.

Otrzymaliśmy Serwis Specjalny nr.2/29.12.81

WIADOMOŚCI

– wg. niesprawdzonych wiadomości doszło do buntu jednostek wojskowych w Radomiu i w znacznie mniejszej skali odnotowano podobne zjawisko w okolicach Poznania.

– Ambasador Rurarz jest obecnie przesłuchiwany przez senacką komisją w Waszyngtonie. Stwierdził on m.in., że w marcu otrzymał w Tokio telegram zapowiadający wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Decyzja o akcji z 13.12.81 zapadła już we wrześniu br., brane były pod uwagę ciężkie – dla ludności – warunki zimowe. Ambasador stwierdził też, że w Polsce przebywają żołnierze radzieccy w polskich mundurach.

– W Warszawie ukazują się „Wiadomości Dnia” Pod kierownictwem..

Godz. 1700

W tej chwili wchodzi do celi strażnik i oświadcza abyśmy zwijali manatki, gdyż przenosimy się do celi 28 w pawilonie III (tam gdzie poprzednio mieszkaliśmy w celi 35). Metody więc stosują więzienne. Zwijać manatki i wio. Zgarniamy manele, koce i ciuchy zwijamy w tobół, zbieramy jedzenie, zapasy. W celi 28 zastajemy 3 ludzi ze Słupska. Reszta z tej celi już została wywieziona (prawdopodobnie wyszli do domu). Zostali: Krzysiu Szeglowski, Józek [Libich] i Andrzej [Krzesiński]. Czyli znowu jest nas 14. Ustawiliśmy łóżka. Tym razem wylądowałem na pięterku.

Ta cela jest cieplejsza (podwójne szyby – w poprzedniej były pojedyncze). Poza tym klopik jest szczelny. Nie cuchnie tak jak w poprzedniej. Urządziliśmy się dość szybko i sprawnie. Na kolację przynieśli jakąś zupę, ale prawie nikt nie jadł. Wieczorem graliśmy trochę w brydża i w szachy. Oczywiście zorganizowaliśmy sobie od razu „lampkę nocną” ( z żyrandola). Zgasili światło ok. godz. 2200, ale życie w celi kwitnie dalej.

W czasie przeprowadzki wcięło gdzieś Serwis Specjalny i nie mogłem dokończyć przepisywania.

Tak zakończył się 17 dzień odsiadki – trochę inny od poprzednich, ale w sumie taki sam jak szesnaście poprzednich.

30 grudnia 1981 r. (środa) 18 dzień

Pobudka rano ok. 730 – przynieśli śniadanie. Zupa mleczna z makaronem. Wykonuję skok z łóżka. Właściwie dostaję makaron z mlekiem – taka ilość makaronu, że nie zmieściło się mleko. Zjadłem i poszedłem spać. Jedzenie mamy dobre (tzn. w miarę dobre) i naprawdę przerażają nas (a przynajmniej mnie) paczki żywnościowe, które przynoszą rodziny. W sytuacji kiedy na zewnątrz są ogromne trudności z wyżywieniem, kiedy trzeba stać w tasiemcowych kolejkach, kiedy nie ma co dzieciom dać jeść- rodziny przynoszą tu słodycze, kiełbasę, czekolady i inne frykasy. Wydaje mi się, że żyjemy tu lepiej niż na zewnątrz i mam ogromne wyrzuty sumienia z tego powodu, ale jesteśmy w tej sytuacji, że dopiero po pierwszym bezpośrednim kontakcie z rodziną możemy przekazać pierwsze prawdziwe informacje na nasz temat. Po Polsce krążą pogłoski, że internowani są bici, katowani itp. Wydaje się, że WRON-a celowo nie dopuszcza prawdziwych informacji do naszych rodzin, gdyż jest to jeszcze jeden sposób terroru psychicznego w stosunku do nas i naszych rodzin.

O godz. 1330 Jurek [Sulimierski] miał wizytę. Przyjechał ojciec z Bydgoszczy. Okazało się, że do rodziny Jurka dotarł 28.XII list, który wysłał ok. 17 XII. Jeżeli chodzi o treść, to była bardzo ogólna – informacja, że żyje i jest zdrowy, że względne jedzenie, że nie podaje szczegółów bo chce żeby list doszedł. Poza tym życzenia świąteczne.

Dotarł list w innej kopercie (adres pisany przez kogoś innego), na kopercie napis: OCENZUROWANO. Przed otrzymaniem listu, ojciec Jurka próbował dowiedzieć się w zakładzie pracy, w zespole adwokackim i KW MO w Bydgoszczy gdzie przebywa syn, ale powiedziano mu że nic nie wiedzą.

Przedtem – o godz. 1200 – na przesłuchanie (SB) wezwano Krzyśka Sz. [Szeglowski] i Andrzeja Krzesińskiego. Metoda przesłuchania jest taka. Biorą faceta, zamykają w zimnej i pustej celi na ok. 2 godz. (na rozmiękczenie). Krzysiek po ok. 1,5 godz. zaczął koncert krzesełkiem w drzwi, który skończył dopiero gdy go zabrali. Jeżeli chodzi o przesłuchanie głównym jego celem było sprowokowanie do podpisania oświadczenia. Treść mniej więcej traktuje o lojalności względem Konstytucji, o uznaniu porządku prawnego i o gwarancji, że w przyszłości podpisujący nie będzie działał przeciwko Konstytucji PRL. Krzysiek oczywiście nie podpisał tego, ale zażądał kartki i napisał następujący tekst: „Oświadczam, że moim zdaniem nie działam na szkodę PRL.” Poza tym zażądał aby zwolnić wszystkich ludzi ze Słupska, którzy siedzą, gdyż są to członkowie związku, którzy działają zgodnie ze statutem i uchwałami władz związku. Andrzej K. [Krzesiński] mówił, że w pierwszym rzędzie opieprzył SB-ka za metody, które stosują. Na pytania o życiorys, odpowiadał krótko: „Wiecie wszystko o mnie to co wam jeszcze potrzeba?” Odmówił podpisania oświadczenia. Wygląda na to, że SB-ek przyjechał ze Słupska aby zakończyć rok wykonaniem planu, który polega na tym, żeby jak najwięcej ludzi nakłonić do podpisania zdradzieckich oświadczeń.

Obiad – jakaś zupa, ziemniaki i niby bigos.

Od 15 do 16 byliśmy na spacerze. Wypuścili na spacer trzy cele, więc mogliśmy sobie spokojnie pogadać z ludźmi. Robotnicy naprawiają od dłuższego czasu pompę i mamy nadzieję, że jutro będzie woda. Przyjechał wóz strażacki aby przepompować trochę wody do kuchni.

Po południu „normalne” życie – karty, książki, gazety. W nocy jakoś nie chciało nam się spać i graliśmy w brydża. Bogdan [Szbalski] nawet wylicytował nad ranem szlema i wygrał go z rekontrą.

Pod pozorem tego spokoju cały czas krąży gdzieś w świadomości, że praktycznie jesteśmy na łasce i niełasce reżimu. Tymi różnymi zajęciami próbujemy odsunąć myśli o rodzinie o bliskich i „Solidarności”, gdyż mogą one wprowadzić w stan apatii. Wielu z nas ma jednak nadzieję, że „Solidarność” odrodzi się.

Otrzymujemy dzisiaj Serwis Specjalny nr. 3/30.12.81

Oto jego treść:

LECH WAŁĘSA

– wg wiadomości napływających na zachód L. Wałęsa rozpoczął przed świętami Bożego Narodzenia głodówkę wg tychże danych przerwał ją po świętach przekonany, że w nadchodzących wydarzeniach odegra wybitną rolę. W wigilię L. Wałęsa odmówił przyjęcia Rakowksiego. Natomiast kontaktował się z Wałęsą arcybiskup Poggi – nie bezpośrednio, ale za pomocą biskupa Dąbrowskiego. po powrocie do Rzymu na konferencji prasowej Poggi zdał relację m.in. z aktualnego statusu L. Wałęsy. Przebywa on w areszcie domowym, „ze swoją rodziną przyjmuje gości”.

WIADOMOŚCI

– dziś niespodziewanie przybywa do RFN M. Rakowski, który będzie błagał rząd niemiecki aby ten nie przyłączył się do akcji prezydenta Reagana. W rozmowach stronę RFN reprezentować będzie Genscher, minister spraw zagranicznych..

– społeczeństwo polskie zna obecnie 78 zidentyfikowanych ośrodków odosobnienia, obozów koncentracyjnych itd.

– w wywiadzie jakiego udzielił Cz. Miłosz dla prasy kalifornijskiej, porównał – opierając się na informacjach przyjaciela przebywającego na Kongresie Kultury Polskiej – sytuację w Warszawie do czasów okupacji hitlerowskiej.

– masowo jest aresztowana i zatrzymywana na 48 godzin młodzież szkół średnich i zawodowych.

– ośrodkiem pomocy społecznej w Warszawie są kościoły m.in. św. Marcina i św. Anny gdzie w dniach 14-17.12.81 zdarzały się przypadki ataków ZOMO na grupy osób wewnątrz tych świątyń.

– na wolności przebywa nadal Z. Bujak.

– ambasador Rurarz udzielił wczoraj wywiadu dla „Głosu Ameryki”, uznał Jaruzelskiego tchórzem i zdrajcą; jest pesymistą co do dalszego rozwoju sytuacji przewidując całą serię wystąpień robotniczych w 1982 roku.

RESTRYKCJE REAGANA WOBEC SOWIETÓW

– na wczorajszej konferencji prasowej prezydent USA ogłosił sposoby przy pomocy których postanowił ukarać ZSRR za brutalną interwencję w sprawy polskie. Zerwane zostały wszystkie kontakty rynkowe. Wstrzymano loty Aeroflotu do USA, rozmowy na temat kredytów zbożowych i transakcje związane z budową gazociągów z Syberii do Europy. Radzieckie statki i okręty nie mają odtąd prawa wstępu do portów amerykańskich i przewidywane są dalsze pociągnięcia przeciw ZSRR.

nr zamknięto 30.12.81 godz. 1000

Zadomowiliśmy się już w nowej celi i tak minął 18 dzień niewoli.

31 grudnia 1981 r. (czwartek) 19 dzień

SYLWESTER 1981 !

Kończy się ciężki stary rok, zaczyna się od jutra – być może cięższy 1982 r. Jaki będzie ten nowy rok? Co nam przyniesie? Czy zobaczymy Polskę wolną od kłamstwa, obłudy i reżimu? Nikt w tej chwili nie potrafi na te pytania odpowiedzieć nawet w przybliżeniu.

Antek [Matuszkiewicz] zna się trochę na astrologii, na gwiazdach, ale niestety tablice astrologiczne kończą mu się na r. 81. Dalszych nie ma przy sobie i nie będzie mógł nic przepowiedzieć.

Dziś pobudka jak zwykle ok. godz. 730. Budzi nas okrzyk: „Zupa!”. Ktoś z naszych sennym głosem: „Jaka?”. Odpowiedź: „Mleczna!”.

Niektórzy spadają z łóżek, biorą metalowe miski i na pół senni jemy mleko ze szczyptą ryżu. Później zapadamy w dalszy sen.

Ok. godz. 1100 przyszedł strażnik i oświadczył, aby Andrzej Krzesiński zbierał manele i wybierał się do domu. Nie pisałem o tym wczoraj, ale Andrzej został wczoraj wieczorem ok. godz. 2000 wezwany ponownie na przesłuchanie. Okazuje się, że znęcał się nad nim ten sam SB-ek. Maglował go i w końcu Andrzej napisał oświadczenie mniej więcej następującej treści.

„Oświadczam, że będę bronił granic PRL do ostatniej kropli. Uznaję porządek prawny obowiązujący w PRL w stanie wojennym”.

Uważaliśmy, że w oświadczeniu tym niepotrzebne jest drugie zdanie, ale jednocześnie wszyscy są zgodni co do tego, że każdy indywidualnie powinien zdecydować o tym, czy podpisuje i jakiej treści.

Wracając do dnia dzisiejszego – Andrzej wyszedł przypuszczalnie dlatego, że podpisał oświadczenie. Poza tym wyszło jeszcze dwóch ludzi ze Słupska – Łazdzin [Janusz] i Helski [Eugeniusz]. Po 11-tej zjadłem śniadanie: kakao, chleb z powidłami (domowymi). Później graliśmy trochę w brydża

Na obiad: zupa grochowa, ziemniaki, surówka i kotlet mielony. Zjadłem trochę drugiego.

Około godz. 1400 strażnik wywołał Antka [Matuszkiewicz] i Mirka [Sosnicki] ze Świdnicy (woj. wałbrzyskie). Okazało się, że przyjechały do nich żony. Jest to bardzo istotny fakt. Świadczy o tym, że ludzie na drugim końcu polski – na południu – wiedzą już gdzie siedzimy. Mam nadzieję że gdzieś na początku stycznia przyjedzie Zuzia. Być może żonie Antka uda się przekazać informację do mnie do domu.

Mirek przed wizytą został przetrzepany przez klawiszy. kazali mu nawet zdjąć spodnie. Znaleźli listę osób internowanych jeszcze z Kartuskiej.

Antek próbował przekazać listę internowanych przebywających w Strzebielinku i dorwali go. Zabrali listę a nawet zagrozili mu stanięciem do raportu karnego i kary regulaminowej. Traktujemy to jako brutalne straszaki.

Jakie są informacje z Dolnego Śląska?

Ogólnie bardzo mizerne. Panuje apatia (jeżeli chodzi o wałbrzyskie). W Świdnicy ruszały się niektóre zakłady, ale szybko stłumiono i obecnie spokojnie pracują. Ruszyli się również górnicy w Wałbrzychu, ale prawdopodobnie jest spokój.

Krążą po Polsce różne plotki. Np. żona Antka powiedziała iż otrzymali informację, że w Gdańsku odbili nas kolejarze i przewieźli do Pafawagu we Wrocławiu. W tym czasie w Pafawagu był kocioł. W tej sytuacji, kiedy w Gdańsku były rozruchy, strzelano, można sobie wyobrazić jak czarne wizje mają rodziny, które nie wiedzą o tym gdzie przebywają najbliżsi. U Mirka i u Jurka nie robili rewizji nawet nie byli w domach. natomiast u Antka byli trzykrotnie, ale nie robili szczegółowej rewizji. Zabrali tylko komplet „Niezależnego słowa”.

Otrzymaliśmy również informację, że wyznaczono nagrodę za wydanie Władka Frasyniuka (który dotąd ukrywał się) w wys. 250 000 zł. Jak nisko cenią człowieka i jak zbliżone są metody, które stosują – do metod hitlerowskich.

Jest jeszcze ciekawsza sprawa z listem. który Antek wysłał do domu. List wysłany 19 XII doszedł dopiero 29 XII. Antek pisał że śpiewamy „Kiedy ranne…”, „Wszystkie nasze…” i „Boże coś Polskę…”. Durny cenzor (półgłówek) wykreślił to flamastrem ale i tak dało się odczytać. Poza tym napisał, że usłyszał w PR [Polskie Radio] o aresztowaniu dziewczyny z „Niezależnego Słowa”. Głupi cenzor to też wykreślił.

Teraz jest godz. 1845.

Dziś nareszcie wykąpaliśmy się – na Bal Sylwestrowy. Znowu wracamy myślą do naszych bliskich i rodzin.

Bądźcie zdrowi!

Sylwestra i Nowy Rok spędzimy podobnie jak wiele innych dni w obozie. W Nowy Rok kapelan odprawi na pewno mszę a później zaczną się następne szare dni, tygodnie, miesiące, lata…

Otrzymaliśmy kolejny Serwis Informacyjny nr 4/31.12.81

WIZYTA RAKOWSKIEGO W BONN

– wczoraj z niespodziewaną wizytą przybył do RFN wicepremier Rakowski. W czasie spotkania z ministrem spraw zagranicznych Genscherem  strona niemiecka przedstawiła swoje stanowisko wobec stanu wojennego w Polsce uzależniając dalszą pomoc gospodarczą od szybkiego zakończenia nienormalnej sytuacji w PRL a w tym zwolnienia wszystkich internowanych i aresztowanych. Rakowski zaprzeczył później doniesieniom prasy niemieckiej i zapewnił stronę niemiecką o złagodzeniu stanu wojennego w najbliższych dniach. Odmienność dotychczasowych reakcji rządu RFN w porównaniu do innych państw Zachodu jest wynikiem znacznego zaangażowania gospodarczego Niemiec w Europie Wsch. i nadziei łączonych z polityką odprężenia.

KONTROWERSJE CO DO DALSZYCH LOSÓW „SOLIDARNOŚCI”

– W obrębie obecnego kierownictwa polit-wojsk. PRL ścierają się dwie koncepcje rozwiązania problemu „Solidarności”. Pierwsza z nich zakłada przekształcenie związku z instytucję całkowicie zależną od polityki PZPR, druga natomiast przewiduje całkowite zniszczenie „Solidarności”

WIADOMOŚCI

– W środę podczas ostatniej audiencji generalnej w tym roku, papież w części swego przemówienia wygłoszonego po polsku, przytoczył fragmenty oświadczenia Prymasa z 13.12.81., poparł stanowisko biskupów polskich, głoszące, że stan wojenny narusza niezbywalne prawa osoby ludzkiej i Kościół zawsze musi się temu sprzeciwiać.

– Władze wojskowe podają, że w okolicach Warszawy internowano ok. 400 osób, natomiast wg źródeł niezależnych liczba ta zbliżona jest do 1000. Dotychczas władze przekazały kościołowi informację o istnieniu 49 obozów w całej Polsce.

– ponad 40 wybitnych intelektualistów francuskich podpisało apel w obronie „Solidarności”.

– ostatnio audycje „Voice of America” i BBC są zagłuszane przez ZSRR, co jest sprzeczne z Układem w Helsinkach.

– wczoraj przybyła do Kanady grupa rybaków mająca zastąpić załogi polskich statków rybackich, które poprosiły o azyl polityczny; zmiennicy ci jednak także poprosili w części o azyl, reszta ma się dzisiaj opowiedzieć w głosowaniu na temat strajku.

– Arabia Saudyjska i Liga Muzułmańska potępiły juntę Jaruzelskiego.

OŚWIADCZENIE WłPK [Włoskiej partii Komunistycznej – dop. autora] – Komitet Centralny w 17 stronicowym tekście napisanym jeszcze przed podjęciem zdecydowanych kroków Reagana przeciw ZSRR, wypowiedział się przeciwko radzieckiemu modelowi ustroju komunistycznego. Włoska Partia Komunistyczna potępiła kroki podjęte przeciw „Solidarności” i wskazała, że ZSRR wywiera negatywny wpływ na sytuację w Polsce.

– Prezydent Francji oświadczył, że nie podejmie jeszcze tak drastycznych kroków wobec ZSRR jak USA, ale zapewnił też, że nie dopuści aby firmy francuskie zastąpiły amerykańskie w kontaktach gospodarczych z sowietami.

1 styczeń 1982 r. (piątek) 20 dzień

Nowy Rok

Wczoraj właściwie do godz. 2345 graliśmy w karty i w szachy. O godz. 2215 próbowali wyłączyć radiowęzeł, ale chwyciliśmy za stołki i wszystkie cele zgodnym rytmem zrobiły im koncert. Zorientowali się i szybko dołączyli głośniki. Jasiu przygotował „szampana” – galaretkę na rzadko w wiaderku. Przed dwunastą rozlaliśmy napój i otworzyliśmy okna. Odśpiewaliśmy wspólnie z innymi celami Hymn i „Boże coś Polskę”. Później zaśpiewaliśmy jeszcze starą pieśń „Legiony” jeszcze z czasów Piłsudskiego oraz Hymn Internowanych. Mamy pełny i oryginalny tekst Hymnu Internowanych. Oto on:

O Panie, który jesteś w niebie, wyciągnij sprawiedliwą dłoń,
wołamy z wszystkich stron do ciebie o polskie orły, polską broń
O Boże skrusz ten miecz co siecze kraj.
Do wolnej Polski nam powrócić daj
By stał się źródłem nowej siły
Nasz dom, nasz kraj.

O usłysz Panie skargi nasze, o usłysz nasz tułaczy śpiew
Znad Warty, Wisły, Sanu, Bugu, męczeńska do Cię woła krew. 

Po odśpiewaniu pieśni wznieśliśmy toast. Życzenia były raczej jednolite i jednoznaczne – Wolna Polska, niezależna „Solidarność”. W tym dniu (tej nocy) każdy z nas myślami był wśród bliskich. Ponieważ po północy obchodzi imieniny Mietek [Kukuła] więc odśpiewaliśmy mu „Sto lat” i „Niech mu gwiazda”, oraz złożyliśmy życzenia.

Ok. godz. 0030, któryś z klawiszy złożył noworoczne życzenia więźniom i internowanym. Z tego co zapamiętałem to życzył, aby internowani spędzili nowy rok „na łonie rodziny”.

Wczoraj wieczorem o godz. 2000 transmitowali przemówienie Jabłońskiego. To było straszne. W „starym, dobrym” stylu. Reżim próbuje wykorzystać staruszka jako parawan, a Jabłoński jeszcze nie odpowiedział za zwolnienia profesorów akademickich z uczelni w 1968 roku. Cała propaganda wróciła obecnie na tory dobrej starej propagandy stalinowskiej.

Jeszcze kilka ciekawostek utkwiło mi z wczorajszej propagandy. Po pierwsze, to reżim znów łaskawie zniósł godzinę policyjną z 31.12 na 01.01. Najlepszy numer to komunikat, że „nie zabrania się urządzania potańcówek w gronie rodzinnym.”

Położyłem się spać ok. 200. Czytałem jeszcze książkę fantastyczną J. Gulakowskiego „Planeta 412 bis”. Chłopcy grali jeszcze do późna w brydża.

Rano wstałem właściwie o godz. 1130. Wcześniej przed ósmą zeskoczyłem tylko aby zjeść zupę mleczną i położyłem się spać. Ponieważ Andrzej K. poszedł już do domu, więc przeniosłem się na jego łóżko i śpię teraz na dole.

Zbudziły mnie ok. godz. 1130 rozmowy ze strażnikiem. Okazało się, że Krzysiek Sz. jest proszony na wizytę. Teraz jest godz. 1415 i jeszcze go nie ma. Dziwna sprawa. Strażnik mówi, że nic nie wie. Być może kapitan Maciuk wziął go na przesłuchanie.

O godz. 1230 poszliśmy na mszę św., którą odprawił znany już nam kapelan. Przystąpiliśmy do komunii św. Ksiądz wygłosił kazanie, które moim zdaniem było bardzo słabe. Zresztą od początku ten ksiądz wydawał mi się jakiś mało wiarygodny. Może przestraszyli go?

Podczas mszy przy podniesieniu incydent. Młody chłopak, który stał z tyłu zemdlał. Otworzyli okno i podprowadzili go aby łyknął świeżego powietrza, ale nie pomogło. Zaczął jakoś sztywnieć. Wyglądało na jakiś atak. Zaczęliśmy tłuc w drzwi. Ci idioci zamykają nas nawet podczas mszy. W salce stoi ok. 40 osób, palą się świece, jest duszno, więc mogą się zdarzyć różne przypadki. Otworzyli drzwi i chłopcy wynieśli go do lekarza. Później nie zamykali już drzwi. Na zakończenie mszy odśpiewaliśmy „Boże coś Polskę” oraz „Hymn Internowanych”. Wszystkich nas podnosi na duchu wspólny śpiew – równy i mocny. Chciałoby się powiedzieć, że z tych pieśni płynie nadzieja. O godz. 14.00 przyszedł strażnik i wywołał Tadka Chmielewskiego na wizytę. Tadek wziął czekoladę, kakao, trochę innych rzeczy (z paczki zagranicznej) i wyszedł. Wrócił po 15 minutach. Strasznie wkurzony. Okazało się, że jest jeszcze człowiek o nazwisku Chmielewski, tylko Lech (przyszedł 3 dni temu) i do niego przyjechała żona. Ale dla strażników i policjantów jest to zbyt skomplikowane by te sprawy rozróżnić. Tadek zrobił im awanturę. Przepraszali i Tadek mówi, że byli strasznie zbici z tropu.

W tej chwili strażnik przyszedł i powiedział, że Szeglowski [Krzysztof] ma jednak wizytę żony. Ten strażnik (młody chłopak) wygląda na równego gościa.

Godz. 1430

Pięć osób z celi poszło do lekarza. U nas sporo ludzi narzeka na zdrowie. Głównie przeziębienia. Obawiam się aby nie zaczęła panować grypa. W celach kilkunastuosobowych, będzie bardzo trudno leczyć się i chronić przed rozprzestrzenianiem choroby. Staram się jeść dużo witamin, szczególnie witaminy C. Na razie czuję się bardzo dobrze (jeżeli chodzi o zdrowie fizyczne) i względnie dobrze – jeżeli chodzi o zdrowie psychiczne. Krzysiek Szeglowski wrócił dopiero o godz. 1600. Miał wizytę a później był w celi nr.10. Po 1600 wyszliśmy na spacer. Pogoda brzydka, mokro i słotno. Rozmawialiśmy dużo z ludźmi na temat aktualnej sytuacji w kraju. Po powrocie okazało się że Jasiu „Telewizor” [Mystkowski] miał wstrząs po zastrzyku. Zaprowadzili go do lekarza. Wieczorem przyszedł lekarz z siostrą. Badał jeszcze raz Jasia i Bogusia [Szybalski]. Dziwne, że tak o nas dbają. Wieczorem koledzy poszli na dziennik telewizyjny, a później po 2200 na film amerykański. Twierdzą, że ten film był bardzo dobry. Ja nie poszedłem. Czytałem książkę i zacząłem czytać Biblię. Zasnąłem ok. 100.

Upłynął kolejny dzień niewoli.

Dowiedzieliśmy się że Poznań siedzi w Gębarzewie k/Poznania, a dziewczyny w więzieniu w Poznaniu.

2 styczeń 1982 r. (sobota) 21 dzień

Serwis Specjalny nr 5/6 (1.2.82)

RADOM – odcięty od reszty kraju. Centrum strajkowego oporu jest fabryka amunicji w Pionkach. Inne informacje już wcześniej wskazywały na bunt dużej jednostki wojskowej w radomiu – na czele buntu stoi oficer – kombatant z AK.

GÓRALE – w ostatnim okresie w Zakopanem doszło prawdopodobnie do spalenia budynku Komitetu Miejskiego PZPR.

PRZEMÓWIENIE NOWOROCZNE AMB. SPASOWSKIEGO WRON-a porównana została do Targowicy. Spasowski stwierdził, że do końca życia będzie walczyć o wolną Polskę. Bezpośrednim powodem podjęcia decyzji o azylu było wg Spasowskiego – „aresztowanie przywódcy narodu Lecha Wałęsy”.

PRZEMÓWIENIE NOWOROCZNE przywódców Zachodu w połowie poświęcone były sytuacji w Polsce.

ZBIGNIEW BUJAK wydał odezwę do żołnierzy i milicjantów. Wzywającą do nieposłuszeństwa wobec WRONY i nie strzelania do robotników.

JAN PAWEŁ II w orędziu noworocznym przestrzegał przed niebezpieczeństwem wojny atomowej i wziął w obronę „Solidarność” (po raz 6-ty publicznie – po raz pierwszy 13.12.81), którą przedstawił jako wzór dla robotników całego świata.

Numer zamknięto 02.01.82 r. godz. 1000

Dziś zbudził mnie o godz. 800 śpiew. Tadek zarządził śpiewanie „Kiedy ranne wstają zorze” Potem zdrzemnąłem się jeszcze trochę i wstałem ok. godz. 900. Chłopcy poszli do kaplicy (kilka osób). Na śniadanie jadłem chleb z mielonką! (z paczki) i z serem. Herbata z cytryną. Po śniadaniu wzięliśmy

(oderwany fragment )

Obiad: zupa grochowa, ziemniaki, (…) ugotowane w sosie chrzanowym.

Wczoraj Grześkowi [Gauden]i Krzyśkowi [Wyszkowski] przywieźli kawę naturalną, więc wczoraj i dzisiaj udało mi się wypić kawę. Ok. godz. 1300 przyszedł strażnik i wywołał na wizytę Bogusia [Szybalski] i Tadka [Chmielewski]. Prawdopodobnie przyjechały do nich żony.

W tej chwili jest godz. 1345. Ludzie poszli na spacer, Bogdan i Tadek na wizycie. Zostałem w celi sam. Postanowiłem po prostu dokładnie przewietrzyć celę. Otworzyłem szeroko okno i prawie tak jakbym był na spacerze.

Jeżeli chodzi o odwiedziny, to z naszej celi jeszcze nie miałem ja, Jasiu „Telewizor” [Mystkowski] i Mietek [Kukuła] z Grudziądza. Od trzech tygodni żadnej informacji z domu, to jest najgorsze. Mam nadzieję, że nic się nie stało.

O godz. 1630 strażnik zameldował, że mamy wydelegować dwie osoby z celi na rozmowy z pełnomocnikiem. Rozmowy rozpoczęły się o godz. 1700. O godz. 1830 wrócili Tadek i Bogdan.

Początkowo z ludźmi spotkał się kpt. Biegaj, który oświadczył że na podstawie Regulaminu dla Internowanych opracował Regulamin Porządkowy dla Obozu. Wg tego regulaminu musimy stawać na apele, meldować, pobudka o godz. 700, cisza nocna o godz. 2200, kostki, obowiązkowe wychodzenie na spacery itd. Wynika z tego, że po prostu musielibyśmy stać przed nimi na baczność. Jednogłośnie (może niezupełnie, bo niektórzy woleli nie zabierać głosu) wypowiedzieliśmy się przeciwko temu regulaminowi. Postanowiliśmy nie podporządkowywać się temu regulaminowi.

Wymyśliliśmy ciekawego brydża. Połączyliśmy rozrywkę intelektualną z fizyczną. Za każdego przegranego robra, para która przegrała wykonuje tyle pompek ile ma punktów do tyłu. Przyszli dzisiaj na apel, ale oczywiście nikt się nie podniósł.

Tadek i Bogdan (nieczytelne). Pierwsza rzecz, która (nieczytelne) to prowiant który przynieśli (nieczytelne) rodzaju. Jemy takie rzeczy, których często na wolności nie jedliśmy. Wszystko to jest z paczek zagranicznych, które przez Kościół Zachód przysyła Polakom.

Czekam na przyjazd kogoś z domu. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach Zuzia przyjedzie.

Ok. godz. 20.00 kpt. Maciuk wezwał na rozmowę Jasia Mystkowskiego. Jasiu wrócił i opowiedział dziwne rzeczy. Po pierwsze, to komendant strasznie go przepraszał za to, że dopiero teraz miał okazję zapoznać się z jego zażaleniem na internowanie (Jasiu napisał zażalenie ok. 2 tyg. temu). Kapitan stwierdził, że na pewno zaszła pomyłka, że postara się jak najszybciej sprawę wyjaśnić. Dosłownie stwierdził, że natychmiast udaje się w tej sprawie do „dowództwa”. Poza tym nawiązując do poprzednich rozmów o regulaminie, stwierdził, że ma nadzieję iż Jasiu nie da się wciągnąć w jakieś nieporozumienia (protesty itp.). Sprawa wygląda bardzo dziwnie. Można przypuszczać, że jest już decyzja o zwolnieniu Jasia [Mystkowski] i jest to tylko kwestia dni. Być może upomniała się o niego NBC [amerykańska siec telewizyjna].

Teraz jest godz. 2330. Gramy w brydża. Skończyłem uzupełniać listę. Światło zgasili nam dopiero ok. godz. 2300 (jest dziś bardzo równy strażnik). Później, gdy wyłączyli światło, włączyliśmy lampę do gniazdka. W nocy przyszedł strażnik i zaczął kombinować. Zapalał i gasił światło, dziwił się, że u nas jest jasno. Później poszedł i wyłączył bezpiecznik. Gdy wyłączył bezpiecznik, my zapaliliśmy latarkę i przystawiliśmy do okienka nad drzwiami, a dziurę w drzwiach (otwór) zatkaliśmy cebulą. Po ciemku strażnik podszedł pod drzwi i musiał się bardzo zdziwić, że u nas nadal jest jasno, bo pytał przez drzwi, czy my mamy w pokoju elektrownię. Powiedzieliśmy ciemniakowi, że mamy dynamo i pedałujemy. Później chyba przez godzinę strażnicy siedzieli po ciemku nie włączając bezpieczników.

Zasnęliśmy ok. godz. 130.

6 styczeń 1982 r. (środa) 25 dzień

Godz. 1000 idziemy do kaplicy. Spotykamy się z ludźmi z cel 27, 30, 29 i innych z naszego pawilonu. Modlimy się w intencji Ojczyzny i „Solidarności”. Dziś jest Święto Trzech Króli. Ma być kapelan i Msza Św. Po kaplicy idziemy do pralni z Jasiem [Mystkowski]. Pierzemy ciuchy z całej celi. W pralni jest suszarnia, tak że do wieczora wszystkie ciuchy wyschną. Po obiedzie łaźnia. Po kąpieli położyłem się spać. Ok. godz. 1700 przyszedł strażnik i w tym stylu jak co dzień mówi: „Piesiak – pakować rzeczy i do wyjścia”. Koledzy przynieśli ciuchy z pralni, jeszcze trochę wilgotne. Spakowałem graty. Chłopcy jak zawsze odśpiewali mi „Hymn Internowanych”, pożegnałem się ze wszystkimi, paczki na plecy i w nieznane. Przy portierni w I Pawilonie stał z ciuchami Zawojski [Zygmunt] z Krosna. Zaprowadzili nas do budynku przy wyjściu. Najpierw poszliśmy zdać wszystkie ciuchy obozowe i odebraliśmy depozyt. Następnie zaprowadzono nas na dyżurkę, gdzie siedziało kilkunastu ZOMO-wców. Służba więzienna, milicjanci wzięli się do szczegółowej rewizji bagażu i rewizji osobistej. Kontrolowali dosłownie wszystko. Musieliśmy rozebrać się do naga. Sprawdzali nawet gumkę od majtek. Rozrywali paczki papierosów, zapałki. Oglądali każdy najdrobniejszy papierek. Zabrali nam wszystko co było przez nas pisane, wszystkie dokumenty. Zabrali wszystko co mogło świadczyć o sytuacji w obozie i wśród internowanych. Po rewizji postawili nas na korytarzu naprzeciw siebie i zabronili  rozmawiać. Oczywiście cały czas nas pilnowali. W czasie gdy staliśmy na korytarzu przechodził major (administracyjny). Powiedział nam, że jedziemy do swoich regionów, co nas trochę uspokoiło. Okazało się, że po każdego z nas przyjechał nasz rodzimy UB-ek z obstawą. Z Gdańska przysłali po nas dwa UAZ-y. Wsadzili mnie do samochodu na tylne siedzenie. Z jednej strony UB-ek, z drugiej milicjant, oczywiście uzbrojony. Plus kierowca i milicjant z pistoletem maszynowym na przednim siedzeniu. Drugi wóz w podobnej obsadzie. Wyruszyliśmy o godz. 1900. Ok. godz. 2100dojechaliśmy do Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku

Zaprowadzili nas do aresztu KW MO (w podziemiach). Po drodze dowiedziałem się od UB-eka, że na drugi dzień rano wyruszamy do Jeleniej. W areszcie ze wszystkimi formalnościami przyjęto mnie na ewidencję – rewizja osobista, depozyt itp. itd.

Zaprowadzili nas do dwuosobowej celi. Typowa cela więzienna – 2 m x 2 m, wys. ok. 2 m. Dwie prycze drewniane, w rogu metalowy kibel, dwa stołki i stolik. Żarówka 15-watowa, dająca mdłe i ponure światło. I ten charakterystyczny szczęk zamykanych ciężkich drzwi. W oknach potrójne kraty. Każdy z nas dostał po dwa koce, dwa prześcieradła. Zjedliśmy po kawałku kiełbasy, którą wziął kolega, oraz po jabłku. Po 10 min. strażnik zgasił światło. Nie mogliśmy zasnąć. Zapaliliśmy papierosy i zastanawialiśmy się, czy rzeczywiście rano wyjdziemy z tego ponurego więzienia. Po trzytygodniowym pobycie w Strzebielinku miejsce to było rzeczywiście bardzo ponure. W nocy trudno było zasnąć, bo wiatr stukał oknem. Na zewnątrz co jakiś przyjeżdżały czołgi, transportery opancerzone. Słyszeliśmy również rozmowy przechodzących ludzi, gdyż kraty z celi wychodziły na ulicę. W nocy, co godzinę zapalano światło i sprawdzali czy żyjemy.

Myślałem o domu, myślałem kiedy zobaczę Zuzię i dzieci. Budziłem się kilka razy w nocy, męczyły mnie jakieś zmory. Za kratami był Gdańsk, Gdańsk zasypany zwałami śniegu, Gdańsk, w którym jeszcze kilkanaście dni temu ludzie walczyli pod pomnikiem z milicją i reżimem. Teraz Gdańsk jest spokojny i jakby przyczajony. Wierzę w to, że Gdańsk znowu będzie „Wolnym Miastem” w Wolnej Polsce.

Na początku stycznia Piesiaka wywożą do Gdańska, a stamtąd do Kamiennej Góry.

Podróż trwała cały dzień. Może zabrzmi to dziwnie, ale gdy dojechał, ucieszył się na widok drutów i baraków. Chociaż, żeby być bardziej precyzyjnym, to radość wynikała z faktu, że za tymi drutami byli jego koledzy z jeleniogórskiej Solidarności. (…)

Więzienie to nowa rzeczywistość, z którą nikt z nich wcześniej nie miał do czynienia. No może poza filmami, książkami. Każdy musiał więc po swojemu oswoić zastaną rzeczywistość.